Organizacja czasu pracy na bocznicy.

Dodane 12 sierpnia 2018 przez Witold Bardziński

Koszty pracy coraz bardziej rosną. Nasze pociechy często wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu pracy, do nas „zamiennie” przyjeżdżają mieszkańcy Ukrainy którzy za „parę groszy” pracować nie będą i jest jeszcze jeden problem z przybyszami za Wschodniej granicy nie wszystkie prace mogą Oni wykonywać. Jak sobie radzić?

Wykresy przedstawiają pomiar szerokości toru i przechyłki (prędkość do 20 km/h).

Szanowni Państwo. Jest propozycja, żebyśmy więcej zarabiali i krócej pracowali. Ok! Też bym tak chciał, ale boję się, że firmy, które mnie zatrudniają powiedzą kiedyś dość! I jeszcze w okresie niecałych 3 lat przed zasłużoną emeryturą będę bezrobotnym! Boję się tego i nikomu tego z Państwa nie życzę. Dlatego postanowiłem jakoś temu zaradzić i odpowiedzieć sobie na pytanie? Jak dobrze zarabiać, krócej pracować i jeszcze lepiej wykonywać swoją pracę? Zacząłem od analizy. Najwięcej czasu w mojej pracy poświęcam na dokonywanie pomiaru torów i rozjazdów, analizie tych pomiarów i na tej podstawie wystawianie protokołów kontroli stanu bocznicy. Zacząłem więc od „porządków”, właśnie w tym zakresie prac.

Jak było dawniej. Jechałem na bocznicę, wykonywałem pomiary ręcznym toromierzem zapisując pomiary w szkicowniku lub zapisywałem słownie na dyktafon. Często szczególnie przy większych bocznicach korzystałem z pomocy Władysława (Władek pozdrawiam serdecznie wracaj do zdrowia i przy okazji pozdrawiam Twój Cieszyn z nowo oddanym po modernizacji dworcem kolejowym), wtedy jeden z nas pisał wymiary a drugi mierzył. Było to dobre o tyle, że analizowaliśmy od razu np. przyczynę poszerzenia szerokości czy zbyt wielką przechyłkę, znaczyliśmy podkłady do wymiany itd. Ale o ile jeszcze w ostatnim przypadku gdy bocznicę mierzyliśmy razem wspólnie to pomiar był ok, to w przypadku zapisu pomiarów na dyktafonie było różnie, czasami zamiast zwolnić przycisk pauzy, naciskałem jego funkcję i potem okazywało się, że zamiast zapisu miałem głuchą ciszę. Wiązało się to z ponowną wizytą na bocznicy itd., itp. Czyli pomiar pomiarem, ale często potem zamiast wypoczywać po takim pomiarze czy spędzić czas z rodziną siedziałem w pracy, wpisywałem pomiary do książki kontroli stanu toru czy do kartotek rozjazdowych, potem był drugi wyjazd, zawoziłem te książki, kartoteki, protokół omawiałem to wszystko, wystawiałem fakturę i wreszcie koniec.

W roku 2014 na większych bocznicach, a szczególnie dla odbioru prac wykonywanych na liniach kolejowych gdzie do przemierzenia było około 10 km toru w firmie zaczęliśmy korzystać z toromierza elektronicznego typ TEE umieszczonego na specjalnym wózku. Pomiar tych 10 km trwał około trzech godzin, potem wydruk, analiza tak, że można było prace zakończyć w ciągu jednego dnia. Ok. Wszystko jest pięknie i ładnie gdy mierzysz sobie tor na szlaku. Szczególnie gdy nie ma wagonów, torów zasypanych do główki szyny, czy np., tor bo budowie na nim trochę „kropek” cementu które spadły na szynę z budowanej rampy. Wtedy toromierz „czyta” te cementowe wypryski jako wadę szyny! Trzeba szynę oczyścić! Jedziemy dalej, przejazd kolejowy w rowkach pełno zanieczyszczeń z przejeżdżających aut, toromierz na wózku tego nie zmierzy trzeba oczyścić rowki, dalej mamy stojące wagony zapisu nie powinniśmy przerywać i pójść na następny tor – na bocznicach jest problem.

Dlatego, jak zacząłem mierzyć jedną z większych bocznic, przeszło 15 km, torów i rozjazdów to przede wszystkim uśmiechnąłem się do Władka. I chociaż to trwało oczywiście z przerwami prawie dwa miesiące bocznicę przemierzyliśmy wzdłuż i wszerz toromierzem ręcznym mojej ulubionej marki „Sola”. Potem analiza i rozmowy z Zarządcą. Okazuje się, że chociaż Zarządca pieniądze ma, a w szczególności na bezpieczeństwo! To bardzo mocno myśleliśmy jak zachować a nawet podnieść bezpieczeństwo przy ograniczeniu środków finansowych. Kiedyś na blogu tym się chwaliłem. „Wystarczyło” ograniczyć prędkość z 40 do 20 km/h i zamiast całej książki pomiaru toru w większości podkreślonej w wynikach na czerwono po ograniczeniu prędkości została nam z tych wpisów na czerwono połowa. Tak samo z prognozowanymi wydatkami, zaoszczędziliśmy połowę wydatków.

Wykresy przedstawiają pomiar wichrowatości toru i gradientu (prędkość do 20 km/h).

Szanowni Państwo. Wiadomo co się odwlecze to nie uciecze. Nie znaczy to, że zużytych biologicznie podkładów nie będziemy już wymieniać! Ale jest to podobnie jak z Naszym Zdrówkiem! Jak mamy poważną chorobę i czeka nas jakaś operacja ratująca życie, to nie będziemy wybierać i zajmować się operacją plastyczną naszego nosa, bo mamy go krzywy, lub chcemy żeby był prosty bo akurat nie podoba się nam, że mamy go krzywy. Dlatego w tamtym roku wymieniono część podkładów, w tym roku prace są kontynuowane. Tylko o zgrozo! To się nadaje na kolejny blog! Firma, która wymienia pojedynczo podkłady na nowe wykonuje to dając prześwit graniczny, brakuje 2 mm aby znowu przekroczyć pomiar tolerancji szerokości toru. Tak, tak broni się wykonawca: „Ale na sąsiednich podkładach był taki prześwit i musieliśmy się do tych pomiarów nawiązać”. Nie powiem gorzej, ale powiem tak: „Guzik prawda. Nowe podkłady należało za zbroić do prawidłowego prześwitu, a pozostałe do tego prześwitu dostosować (czyli zdjąć podkładkę zakołkować, wywiercić!!! (też się temat „wiercenia” nadaje na osobny blog) założyć prawidłowo mocowanie). A już najgorzej bym musiał przeklinać, gdy wykonawca mówi mi, że takiego prześwitu tutaj w ogóle nie ma!!! Że niby co? Mój toromierz elektroniczny, kłamie! I to on wskazuje błąd przeszło 7 mm! Pytam wykonawcę, czy jego toromierz ma legalizację? Ma!!! Pada odpowiedź, ale na wszelki wypadek wykonawca targa za chwilę drugi toromierz, który wskazuje wymiary takie jak na moim toromierzu elektronicznym.

Co zrobić? Jak długo „działał” wykonawca na tym błędnie wykazującym pomiar toromierzu? Dosyć długo, wymienił w prawie wszystkie zaznaczone do wymiany podkłady w torze! Prawdopodobnie na drugi rok ten tor będzie ponownie usterkowany, Zarządca poniesie dodatkowe niepotrzebne koszty. Bo co? Zarządca ma wywalić na zbity… wykonawcę? Myślicie Państwo, że czeka kolejka chętnych? Jeszcze w przetargach decyduje głównie oferowana cena!!!

W tabeli mamy podane wartości szerokości, przechyłki, wichrowatości i gradientu (prędkość do 20 km/h).

Rozmawiam później z Panem (przepraszam, że nie piszę nawet Imienia, ale wiemy o kogo chodzi, pozdrawiam serdecznie) – przedstawicielem Zarządcy, co zrobić? Co zrobić jak koszty pracy ciągle rosną?  Pracowników brak! „Siły” z Ukrainy nasz Kraj traktują, jak taki przystanek przed wyjazdem do Niemiec… Ja też kiedyś pracowałem w Niemczech… ale to temat też na kolejny blog. Napiszę natomiast co ja zrobiłem trzy lata temu!

Powiedziałem tak. To się nie da tak dalej. Albo dostanę najnowocześniejszy toromierz jaki jest! I na dokładkę „samochód biuro”, albo, albo… nie zdążyłem się wypłakać i na dzień dzisiejszy jak jadę sam na bocznicę (Władek wraca do zdrowia), to mierzę bocznicę toromierzem elektronicznym ręcznym. Teraz moim ulubionym jest toromierz marki Graw do pomiaru torów i rozjazdów typ DTG. Bocznicę taką około 2 km na spokojnie mierzę do 3 godzin. Potem nie „chwaląc się” mam w samochodzie VW  Multivan (klimatyzacja, ogrzewanie postojowe) stolik. Na stoliku ustawiam ekran monitora Samsung model : S32F351FUU, laptop ASUS UX501V z przyłączoną oddzielnie klawiaturą i myszką. Mam też podłączoną drukarkę HP Deskjet 460 i też na wszelki wypadek skaner Epson Perfection V19. Tak , że siedząc spokojnie wprowadzam wyniki pomiaru do komputera, on sobie to analizuje (w kolorze czerwonym pisząc nieprawidłowe wyniki pomiarów), sporządzam protokół i na koniec fakturę. Wszystko to drukuję, omawiam wyniki pomiaru i protokołu z Zarządcą bocznicy, zostawiam dokumenty, fakturę no i powrót do domu.

Czy opłaciło się to zatrudniającej mnie i Władysława (pomiary bocznic) Kancelarii Specjalistów Bezpieczeństwa Kolejowego? Chyba tak, bo pomimo tych zakupów, wypłat, zysk Kancelarii niewiele ale ciągle jest na plusie i z roku na rok większym. Czy było łatwo? Nie proszę Państwa. Nie było i nie jest łatwo, szczególnie teraz, gdy zmiany są takie szybkie, a człowiek ma przeszło 60 lat! Żeby się nauczyć w pełni korzystać z toromierza elektronicznego ciągle coś „ulepszam”, wprowadzam i się uczę, marudząc i męcząc mojego imiennika (pozdrawiam bardzo serdecznie Panie Witoldzie z firmy Graw), który bardzo mi pomaga tak jak bardzo wielu innych młodszych kolegów; Irek – olbrzymia wiedza, chociaż wiekowo nie jest wiele ode mnie młodszy a też odpowiadający za całe tysiące kilometrów linii kolejowych, a nie jak ja za kilkanaście kilometrów bocznic kolejowych. To samo dotyczy Ciebie Jacku, różni nas wiek, mój tu wygrywa licząc lata do emerytury, Ty natomiast jesteś górą pod względem sprawności i też masz na głowie cały duży Zakład z jego produkcją i bocznicą kolejową. No nad Markiem muszę się zastanowić, bo „chłopak” jest wprawdzie w okolicach pięćdziesiątki, ale wykonywana praca nie pozwala mu mieć więcej jak 30 lat, znajomość branży budowlanej w infrastrukturze i zatrudnienie na kierowniczym stanowisku w jednej z największych firm budującej „tory” to jest wyzwanie! …Władka różnica wieku w stosunku do mnie jest na plus, pod względem „żywotności” chodzenia wielu kilometrów po bocznicy tej różnicy nie ma.

Wykresy z pomiaru szerokości żłobków w przejazdach (prędkość do 20 km/h). Zgodnie z przepisami rowek ten nie może być mniejszy jak 60 mm., na odcinkach prostych toru. Stąd na wykresie widać, że wartości prawidłowe 60 mm i powyżej są wyróżnione zieloną linią a pomarańczową linią zaznaczone są wartości nieprawidłowe. Pomiar na przejeździe był wykonywany co 1 podkład stąd nie będzie problemu z identyfikacją mierzonego miejsca jak również może pomóc w regulacji w osi płyt przejazdowych.

Muszę też wspomnieć o Państwu z którymi rozmawiam „na co dzień” – Pan Krzysztof (do dziś staram się być tak zorganizowanym – podziwiam), Pan Piotr i z sąsiedniego pokoju Pan Krzysztof (super rozmowy przy kawce, począwszy od polityki krajowej, po międzynarodową z omówieniem zmian klimatycznych i politycznych, spraw w kolejnictwie i przemyśle paliw, Pan Krzysztof polecił mi super okulistę, ja odwdzięczyłem się mam nadzieję z dobraniem odpowiednich słuchawek dla osób słabosłyszących…), Pan Stanisław powiedział mi, że przy takich opłatach jak moje za prąd muszę negocjować na nowo umowę, udało się płacę mniej a mam więcej…, Pan Robert ma obecnie problem bo bardzo lubi kąpiele w zimowych przeręblach, dlatego pędzi jak szalony na motorze do Wodospadu Podgórnej (spokojniej Panie Robercie – bez Pana zaczną się problemy na bocznicy), Pan Tomasz – dużo czasu poświęca swoim dzieciom wychowując je w Patriotycznym duchu i pokazuje jaki nasz kraj jest piękny!!! Ponownie zapraszam na zwiedzanie kopalni w Zabrzu. A jak tu już jesteśmy to podziwiam Pana Andrzeja  za olbrzymią wiedzę, nie rozumiejąc jednak ostatnich decyzji wobec Pana? Podobnie niezrozumiałe są decyzje wobec Pana Grzegorza, którego chcą wysłać na emeryturę w czym nie byłoby nic złego, tylko dlaczego, jak do tej skróconej wersji emerytury – mężczyźni w wieku 65 lat, Pan Grzegorz ma iść w wieku 61 lat! Jeszcze młodszego na tą „emeryturę” chcą wysłać Pana Marka… Chyba dlatego, że Pan Jakub zbliża się wiekiem do lat 40, a ma wszystko dotyczące swojego zakładu w „małym palcu” bo naciska klawisz „enter” swojego komputera i już wie co na torach bocznicy, czy co „słychać” u innych wykonawców wykonujących prace na Zakładzie, tak wymieniać mógłbym cały czas, znowu temat na kolejny blog!

Na deser jak ta wisienka na torcie zostawiam sobie moją Rodzinę. Bez niej i ich zaangażowania na pewno nie dałbym rady! Bardzo dzięki Reniu, Pawełku, Marku. O zgrozo, pomyśleć, że kiedyś nie tylko myślałem ale proponowałem moim Synom, żeby mieli fach po tacie. Dobrze, że postanowili inaczej.

Ten blog czyta Pan Leszek z Rzeszowa! I tak sobie myśli? Kurcze, fajnie to wszystko opisujesz… „picuś, glancuś”… najnowocześniejszy toromierz, super auto, ale to chyba jakiś samochód na pedały, bo miałeś być chłopie u mnie na początku tego roku, rok za niedługo będzie się kończył, a tu cisza!!! Nie Panie Leszku, wiem pamiętam!!! Obiecuję będę u Pana we wrześniu, to oprócz spraw zawodowych na pewno sobie porozmawiamy jak Pan sobie radzi, szczególnie jak się spisuje ten przejazd w ciągu ulic po trzy pasy w każdym kierunku. To jest wyzwanie! Wymienić płyty przejazdowe na coś co wytrzyma przejazdy kilkuset załadowanych po brzegi ciężarówek w ciągu dnia.

No tak, tak – na koniec. Dzisiaj widzę, że rzeczywiście to co robiłem dawniej kilka dni, dzisiaj robię o wiele szybciej i nawet uważam, że lepiej. Mam też więcej czasu dla Rodziny, a też żeby się zająć mocno nadszarpniętym zdrowiem. Tego Zdrówka jak najwięcej życzy Państwu: Witold Bardziński

W toromierzu jest funkcja zapisu zdarzeń i usterek. Na przykładzie zapis punktów charakterystycznych oraz zapis wielkości luzów pomiędzy szynami.