Komisja kolejowa użytkownika bocznicy po zaistnieniu poważnych wypadków, wypadków i incydentów kolejowych na bocznicy kolejowej.
Dodane 22 września 2016 przez Witold BardzińskiOstatnio trochę łączyłem przyjemne z pożytecznym, odwiedziłem ulubioną Krynicę Morską (stąd zdjęcia), a przy okazji odwiedziłem kilka bocznic rozmawiając między innymi nad obowiązkiem regulacji prawnych podczas poważnych wypadków, wypadków i incydentów kolejowych na bocznicach. Taki przykład:
Panie Witoldzie! Ale załóżmy, że doszło na naszej bocznicy do wykolejenia. Bocznica natomiast „zatrudnia” 10 kucharzy, z których jeden samodzielnie w dzieciństwie złożył kolejkę „Piko”, to co, jego mam wziąć do komisji kolejowej? (Taką komisję ma obowiązek powołać każdy użytkownik bocznicy kolejowej – „Kierownik jednostki organizacyjnej zarządcy infrastruktury, użytkownika bocznicy kolejowej lub przewoźnika kolejowego, biorącej udział w transporcie kolejowym, określa wykaz osób upoważnionych do udziału w pracach komisji kolejowej”).
A co z zupą? ‑ odpowiadam, który daje z nich najwięcej pieprzu, a który lubi wszędzie dawać szpinak, bo jak wiadomo szpinak to żelazo, stal i to jego brałbym też do pracy w komisji, bo pociąg ze stali i szyny, a tego co lubi „pieprzyć” to raczej nie… Oczywiście, przepraszam Szanowni Państwo, za ten przykład ale podczas rozmów z Państwem, każda rozmowa jest inna czasami się naśmiejemy, czasami na poważnie… Wracajmy więc na poważnie.
Faktycznie na bocznicy nikt nie posiada doświadczenia „kolejowego”, wszystko odbywa się systemem zleconym, co zrobić w razie np. wypadku kolejowego? – Wykolejenia lokomotywy przewoźnika? Żeby było bardziej skomplikowanie to wagon który się również wykoleił należy do innego właściciela jakim nie jest właściciel lokomotywy, a do wykolejenia lokomotywy doszło na rozjeździe kolejowym który należy do „kucharzy”, a wagon wykoleił się przed rozjazdem i w styku rozjazdu łączącym tory zarządcy kolejowego z bocznicą kolejową tj. „kucharzami”.
Od 2006 r., zarządców kolejowych, przewoźników kolejowych obowiązują Instrukcje dotyczące wypadków i incydentów kolejowych, wiadomo wyznaczony „kolejarz” ma dyżur w domu czy w pracy i „czeka” na telefon, jest telefon „kolejarz” stawia się niezwłocznie na miejscu wypadku. I tutaj się nic nie zmieniło. „Kolejarze” mają dalej takie dyżury, ale!!! teraz ważna zmiana!!! „mieli”!!! swojego przewodniczącego komisji (wiadomo jak był wypadek na terenie torów zarządcy to mieli swoją komisję i swojego przewodniczącego, ale od marca 2016 jak dojdzie do wypadku np. na torach bocznicy kolejowej to użytkownik bocznicy kolejowej ma równe prawo mieć swojego przewodniczącego). Jednak po kolei. Piszę jak jest od 18 marca 2016 r.
Pracownik kolejowy – każda osoba zatrudniona przez użytkownika bocznicy kolejowej, zarządcę infrastruktury lub przewoźnika kolejowego, wiadomo stara się i robi wszystko aby do wypadku nie doszło, stara się pomóc poszkodowanym, zabezpiecza tor przed wjazdem innych pociągów itd.. teraz znowu ważne – pracownik kolejowy zawiadamia koordynatora bocznicy (pisałem o koordynatorze w poprzednich wiadomościach) bo na jego torach doszło do wypadku. Co robi nasz koordynator „kucharz” z tym powiadomieniem? Przede wszystkim gdy się dowiaduje, że są poszkodowani, czy wśród przewożonych materiałów były materiały niebezpieczne powiadamia telefonem nr alarmowy – 112., sprawdza czy pracownik kolejowy wykonał czynności określone w jego obowiązkach, między innymi: zabezpieczył tor przed wjazdem innych pociągów, itd. Teraz koordynator zawiadamia swojego „Prezesa kucharzy” a następnie koordynator wysyła sms z krótką wiadomością o wypadku do Prezesa UTK i PKBWK.
Teraz ważne! Pan Prezes od „kucharzy” sięga do „swojej” listy członków komisji kolejowej i wyznacza do pracy w komisji (a ma ich na liście przykładowo 6) 2 członków tego od „pieprzu” i tego „od szpinaku”, (żeby nie komplikować, zrywanie członków komisji o godz 19 gdzie nasi dzielni „kucharze walczą” na jakiejś fuszerce weselnej i kosztują nie tylko potrawy ale i zakąski) stało się to o 9 w pracy gdzie nasi dzielni kucharze, trzeźwi i wypoczęci ruszają na miejsce wypadku. A tam już przykładowo są członkowie komisji: od przewoźnika właściciela lokomotywy – 7 osób, właściciela wagonu – 5 osób, zarządcy kolejowego – 7 osób i dochodzą nasi dzielni „kucharze” w składzie 2 osobowym.
No i co dalej?…
A więc „naoglądaliście się” na miejscu wypadku i Panowie trzeba się gdzieś udać, aby komisja w pełnym składzie mogła się spotkać i Uwaga! Teraz najważniejsze to o czym pisałem na początku, teraz nie musi być przewodniczącym komisji Pan z zarządu infrastruktury czy przewoźnika kolejowego. Tego Pana, wybiera komisja kolejowa!!! Przypominam, Przewodniczący komisji kolejowej jest pisemnie powoływany spośród członków komisji kolejowej!!! Czyli w naszym przypadku z 21 osób!
Szanowni Państwo! Wiadomo, że komisja nie wybierze raczej gościa „od szpinaku” ale na Przewodniczącego raczej wybierze przedstawiciela przewoźnika „właściciela” lokomotywy, to on można powiedzieć poniósł największe straty, „jego” lokomotywa mogła spowodować również wykolejenie wagonu i zniszczenie toru zarządcy i rozjazdu bocznicy. Dobrze, zaraz się okaże, że wiadomo całą winę zrzucą na nieszczęsny rozjazd użytkownika bocznicy i „biednych kucharzy”.
Właśnie o tym rozmawiamy gdy jestem u Państwa gościem, zawsze mile przyjmowanym za co przy okazji bardzo dziękuję. Rozmowy te są zupełnie niezobowiązujące choć staram się czasami Państwa przekonać do pewnych rozwiązań które powinny mieć miejsce aby nie tylko UTK nie „zamknęło” Państwa bocznicy, ale najważniejsze nie doszło do jakiegoś wypadku. Stąd taka moja rola trochę jak Państwa radca „kolejowy” i myślę trochę jak „lekarz kolejowy”… też zobowiązany do leczenia a nie do rozpowiadania jakie pacjent ma choroby. Lekarz, rzadko powie, jest Pan zdrowy! Wymieni raczej jakieś choroby czy dolegliwości i wiadomo każe przestać palić, pić i się stresować. Nawet jak się nie pali, nie pije to stresu w dzisiejszych czasach uniknąć trudno. Dlatego Szanowni Państwo, szanujmy przede wszystkim zdrowie, trzeba unikać stresu, a i myślę lampka dobrego czerwonego winka nikomu nie zaszkodzi. Dużo zdrówka, życzy:
Witold Bardziński