Blog Witolda Bardzińskiego. Budowa, rozbudowa, modernizacja bocznic kolejowych – czy wystarczy zgłoszenie?

Dodane 28 września 2017 przez Witold Bardziński

Mam obecnie realizować rozbudowę bocznicy kolejowej – dlaczego więc chcę zatrudnić najlepszy zespół projektantów? Dlatego, że na rozbudowaną za kilka milionów zetów, bocznicę kolejową położoną w odległości kilkunastu kilometrów obok – do dziś nie mogą wjechać pociągi!

Najlepiej i najłatwiej powiedzieć inwestorowi – a nie mówiłem! Wartą kilka milionów zetów bocznicę, pomimo, że jest już wybudowana na nowych materiałach (szyny, rozjazdy i wszystko inne) z bardzo dużą prawdopodobnością nie wjadą pociągi, pomimo, że termin ich wjazdu ustalono umownie na dzień 1 listopada 2017 r. Nie szanowni Państwo przyczyną nie jest niefortunnie dobrana data „Dzień Zmarłych”, dla oddania do eksploatacji tej dużej inwestycji, przyczyną jest wiara w „żyjących”, różnej maści doradców posiadających nawet właściwe uprawnienia a nawet wyższe wykształcenie.

Zacznijmy od początku. Jeszcze parę lat temu przedstawiłem koncepcję dla jednej z bocznic kolejowych, ominięcie kilkukilometrowego dojazdu do bocznicy, dobudową kilkusetmetrowego nowego dojazdu. Powiązania techniczno- handlowe nie pozwalały wówczas na to rozwiązanie. Likwidacja jednej z bocznic wręcz nakazała likwidację kilkukilometrowego odcinka dojazdowego a wymusiła budowę nowego połączenia.

W sumie o temacie zapomniałem, dopiero na początku roku w związku z pomiarami bocznicy dowiedziałem się, że bocznica ulega przebudowie i modernizacji. Przy okazji postanowiono połączyć bocznicę zgodnie z moją koncepcją. Wybrano w ramach przetargu firmę która miała wykonać to połączenie. W ramach umowy oddanie do eksploatacji miało nastąpić 1.11.2017 r. Dla skrócenia czasu budowy wykonawca wystąpił ze zgłoszeniem budowy w podległym Urzędzie i będąc pewny, że Urząd się nie odezwie przez 30 dni dając tym samym zezwolenie na budowę, rozpoczął budowę. Niestety Urząd nie zgodził się na realizację przebudowy w ramach zgłoszenia dając decyzję odmowną, jednocześnie zobowiązując Inwestora do uzyskania pozwolenia na budowę. A ja proszę Państwa mówiłem! Ostrzegałem! Inwestora, że taka sytuacja z bardzo dużym prawdopodobieństwem nastąpi.

I co mamy dzisiaj? Tor wybudowany, reszta bocznicy zmodernizowana, wykonawca wydał olbrzymie pieniądze a na bocznicę w tym roku na pewno nie wjedzie żaden skład pociągów, co ja piszę, nie wjedzie ani jeden wagon! Skąd ten pesymizm? Bo nawet jak Urząd Wojewódzki da pozwolenie na budowę, a następnie odbierze ją i wyda decyzję oddania budowli do użytku (bocznica kolejowa jest obiektem budowlanym) to będzie koniec roku. Dopiero wówczas możemy wystąpić do Urzędu Transportu Kolejowego o zmianę Świadectwa bezpieczeństwa bocznicy kolejowej – bo zmienia się nam połączenie infrastruktury bocznicy kolejowej z zarządca linii kolejowej. Urząd Transportu Kolejowego ma czas 3 miesiące… no i mamy Szanowni Państwo początek wiosny 2018 r.

Nie znam i nie chcę znać warunków umowy pomiędzy inwestorem a wykonawcą. Ale jak podejrzewam, termin wykonania umowy był na 1.11.2017 r., i wykonawca nie odda do eksploatacji bocznicy w tym terminie zapłaci nie tylko odsetki karne ale też pokryje straty związane z tym, że dostawy wagonami nie rozpoczną się w tym terminie. Suma, summarum może być taka, że kwota odsetek i kar na wiosnę sięgnie a nawet przewyższy kwotę wybudowania bocznicy!!!

No tak, ale ten Bardziński mądry! Gdyby Inwestor jego zatrudnił, pierwszego listopada byśmy radośnie obchodzili tą datę. A co powiecie Państwo na to, że Inwestor Bardzińskiego nie zatrudnił, bo dobrze wiedział, że inwestycja zostanie oddana w terminie i wtedy wyda gruba kasę za swoją inwestycję? A tak zobaczcie Państwo, pociągi wjadą na bocznicę z „lekkim” opóźnieniem wiosną 2018 r., a bocznica będzie wybudowana za zero złotych i zero podatku VAT.

No dobrze to jak powinno być? Zwrócił się do mnie właściciel jednej z dużych firm kolejowych. Ma dokonać rozbudowy bocznicy o dwa tory, rozjazdy i tacę chroniąca grunt przed wpływem paliw i cieczy chemicznych. Pytał o kwotę za jaką wykonam projekt i uzyskam stosowne zezwolenia. Powiedział, że ma propozycje projektantów branży kolejowej, którzy za kilkanaście tysięcy złotych zrobią projekt i będę mógł realizować budowę w systemie „projektuj i buduj”. Tą rozbudowę proponują traktować jak zgłoszenie na budowę, „powinno się” udać i „powinniśmy” zdążyć zakończyć budowę w tym roku – to jest 2017!!!

Szanowni Państwo, nie chcę pisać i też nie mogę napisać jakie słowa cisną mi się na usta, bo moja Kochana Wnusia lubi często zaglądnąć na mój blog czy dziadzia nie pisze jakiś bajek. Nie tym razem Kochana Marysiu, dziadzia bardzo się zdenerwował i mógłby zabić wilka, który zakradł się do domu Babci – Czerwonego Kapturka. Powiedziałem wykonawcy o powyżej napisanym przykładzie i jak to się przeważnie kończy. Nawet jak „projektant” nie weźmie pieniędzy za „swoją pracę” i nie tylko potem nie będzie odbierał od Pana ponaglających telefonów, zostanie Pan z o wiele poważniejszym problemem, terminy przekroczone i chociaż same roboty często wykonane,  pozostaną niezapłacone, do tego dojdą jakieś kary i na koniec pytanie – czy taka firma wygląda poważnie?

Żeby jednak nie zostawiać pytania właściciela tej firmy bez odpowiedzi, ruszyłem ze znajomym szefem biura projektowego do Urzędu Miasta. Zaczęliśmy od wydruku aktualnej mapy zasadniczej a następnie udaliśmy się dowiedzieć, jakie Miasto ma plany dotyczące interesującej nas działki i czy nasze plany nie będą kolidować z aktualnym planem zagospodarowania. Okazało się, że raczej nie będzie problemów o rozbudowę bocznicy, ale i tak należy się zwrócić na piśmie z właściwym zapytaniem.

Zapytałem szefa biura projektowego jaki jest przewidywany termin wykonania dokumentacji i wejścia na budowę wykonawcy. Na pierwszą część pytania projektant powiedział, że w 30 dniach się zmieści, ale niestety terminy rozpatrywania wniosku przez Miasto czy Urząd Wojewódzki są duża niewiadomą i za te terminy trudno jest jemu odpowiadać lub przewidywać. Wszystko jest zależne od decyzji Miasta, np. oddziaływania inwestycji na środowisko. Może się okazać, że nad bocznicą migrują ptaki i jest problem lub np. zwiększy się hałas albo np., rozbudowa tacy spowoduje większą powierzchnię gruntu zagrożoną dostaniem się niebezpiecznych produktów do ich podłoża. Wtedy Miasto może wydać decyzję odmowną na taką inwestycję lub każe przeprojektować dokumentację. Mamy wówczas problem nie tylko z terminem ale nawet z realizacją przedsięwzięcia. Co do ceny to wiadomo, że cena opracowania dokumentacji z uzyskaniem pozwolenia na budowę będzie o wiele większa jak proponowali „projektanci” proponujący realizację prac na podstawie zgłoszenia.

Wiem, że właścicielowi tej firmy dosyć dobrze „namieszałem w głowie”, ale może i lepiej, że zrobiłem to teraz ja, a nie ktoś inny później, który na brak odpowiedzi i na nieodbierane przez nas telefony wyśle nam komornika, albo jeszcze gorzej – „nocną zmianę”.

No, dobra, dobra, nie dosyć, że pogoda paskudna ciągle leje, to Bardziński też wylewa swoją gorycz. Trochę słoneczka? Uśmiechu! Może się uda na zgłoszenie? Może faktycznie się uda! Tyle drewna na podkłady tnie się w puszczy…!!! ??? (E, proszę mnie nie prowokować na w miejsce kropek proszę wstawić sobie „jakąś puszczę”) i nic chyba nic nikomu się nie stanie… Tak jest moi Szanowni Państwo, polityka wymaga zdrowia, pracować na zasadzie „może się uda” też go wymaga, a lekarze mi ciągle powtarzają, żebym się nie denerwował, stąd kończę, życząc Państwu dużo zdrówka:

Witold Bardziński

Fotki jeszcze ze „starych” targów Trako, w następnym blogu spostrzeżenia z targów Trako 2017.