Blog Witolda Bardzińskiego – WOLNOŚCI!!!

Dodane 24 grudnia 2017 przez Witold Bardziński

Wolności zapragnęła lokomotywa – i ruszyła na Świąteczne zakupy.

Tak Szanowni Państwo, cuda, cuda się zdarzają. Nie, żeby śmiać się z pracowitego okresu przedświątecznego służb mundurowych – w szczególności policji, kolejarzy i jeszcze doszło do tego w tym szczególnie napiętym okresie przedświątecznym, zamiast przyprawiać karpia, zacznie się dochodzenie, wyjaśnianie, wyciąganie wniosków, kontrole itd. Itp…

„A, że mamy Wigilię Świąt Bożego Narodzenia więc Kochana Marysiu było tak!!! Była sobie lokomotywa miała za sobą lat ze czterdzieści ciągnęła z sobą wagony a w nim Mikołaje, Aniołki, worki prezentów, karpie i ścięte jodełki i świerki…”.

Jednak wróćmy do rzeczywistości jak było „klepały” o tym rozdziawione głodne sensacji usta wszystkich newsów, ukazał się komunikat w związku z tym zdarzeniem na stronie UTK. Elektryczna lokomotywa „luzem” jeździła sobie po torach siejąc strach na wszystkich przejazdach kolejowych po drodze. Policji – gratuluję, dzięki powiadomieniu przez „kolejarzy” – również gratuluję, udało się nie dopuścić do żadnego wypadku. Policja zabezpieczyła przejazdy tam gdzie spodziewano się „świątecznego gościa”. Lokomotywę zatrzymano, akcja zakończona sukcesem, teraz rozpoczną się wyjaśnienia.

Po pierwsze dlaczego doszło do wypadku i lokomotywa wjechała z wagonami w których było 150 osób w koparkę pracującą na poboczu. Dlaczego jak wkolejono lokomotywę i ustawiono na torze ta sobie pojechała w siną dal. Wiadomo ja Państwu tego nie wyjaśnię bo samemu mi się zdarzało w kilku dziesiętnej praktyce zawodowej, że dochodziło do takich zdarzeń.

Widziałem „uwolniony” wagon platformę na który jednak udało się wskoczyć Benkowi i jak wspaniały Clint Eastwood hamował swojego wierzchowca za pomocą cugli, Benek za pomocą korby hamulca kręcił, kręcił, kręcił i zdążył wyhamować ją przed wjazdem na tory stacyjne. A ile razy było tak, że spadła na nogę komuś szyna, albo jak „latała” brecha uwolniona podczas obracania szyn, albo też tak jak kawałek pękniętej tarczy („oczywiście praca bez osłony” bo tarcza była większa i nie mieściła się w obudowie) śmignęła koło głowy Kazia…, jak Mirka wyrzuciło z wykopu bo się dokopał do kabla w ziemi… itd. Itp… Piszę o tym Szanowni Państwo bo byłem i dalej jestem na robocie, wypadki się zdarzają i zdarzać się będą (odpukać w niemalowane) chyba, że… chyba że… nic nie będziemy robić!!!

No i o takich co nic nie robią tylko krzyczą – chcę dziś coś niecoś napisać. O, o , o proszę się nie bać Bardziński nie rozpisze się na kilka blogu czy będzie pisał już do końca swego „pracowitego” żywota żaląc się, że otacza go „kupa idiotów” a on sam najmądrzejszy jak wspaniale sobie daje radę. Podam „tylko” dwa przykłady. Pierwszy przykład. Byłem wezwany, bo maszynista odmówił wjazdu na tor, obok którego był wykop przeszło 3 metrowy po zlikwidowanej wadze kolejowej. Przyjechałem, krótka piłka: „Zamknąć tor!!! Po usunięciu zagrożenia, powiadomić osobę z uprawnieniami, która przywróci lub nie, tor do eksploatacji”. No i tu taki gościu, krzyczy do mnie, kim ja w ogóle jestem, i dalej drze japę, że niby mnie nie zna, ale zna moją firmę…? Jak by powiedział, że zna „tylko” mnie to, pół bidy, ale, że zna moją firmę!!! Niby, że co „moja” firma Tormax którą wtedy prowadziłem 25 lat i wszyscy ludzie w niej zatrudnieni to co? Debile, oszuści jacyś? Pisząc te słowa jeszcze teraz się denerwuję, ale gościu się wystraszył, bo po raz pierwszy w życiu (a niektórzy mnie znają i wiedzą, że zemnie to niespotykanie spokojny człowiek) puściłem wiąchę (Marysiu zatkaj sobie uszka) którą mnie nauczyli, jeszcze starzy kolejarze drogowcy którzy z niejednego pieca chleb jedli, z tego w pasiakach też!!! No dobrze i co to takiego wielkiego się stało? No niby nic, facet się wymądrzał a Bardziński się zdenerwował! No tak, to niech facet jak się denerwuje to idzie i wykrzyczy w lesie, przepraszam może jednak nie w lesie bo wystraszy zwierzątka, ale w Puszczy Białowieskiej! Jak się przejdzie parę kilometrów po Puszczy może coś ciekawego zobaczy, może się uspokoi…  ale czemu krzyczy na mnie? Szanowni Państwo – może nie wiecie, ale na mnie nie wolno krzyczeć! Tak powiedział mi po mojej chorobie bardzo dobry lekarz (serdecznie pozdrawiam i dziękuję Panie Andrzeju) powiedział: Nie może się Pan denerwować!!! Tą diagnozę potwierdził potem Pan Mecenas (bardzo dobry Prawnik – dziękuję Panie Danielu) który powiedział tak – nie może się Pan denerwować. Jak będzie taka osoba, która krzyczy na Pana to należy jej „grzecznie” powiedzieć: „Proszę na mnie nie krzyczeć, bo jak to się powtórzy to będę musiał odejść”.

No i tak przeszedłem do czynów. To ten drugi przypadek. Robię „Regulamin” i czytam, że ważenie wagonów się odbywa mówiąc krótko po połowie wagonu, bo waga jest za krótka. Może ktoś by się nie przejął, ale „kombinuję” tak, jak w UTK ktoś to przeczyta, a przeczyta na pewno, to zatelefonuje do mnie i się zapyta o to ważenie. Gdybym odpowiedział, że jest to prawidłowe, może pracownik UTK by na mnie nie krzyczał, ale by przynajmniej pomyślał, nie gadam z tym gościem, bo jak to mówił Dyzma gościu ma „kuku a muniu”. Ale za nim do tego doszło zakombinowałem tak. Marysiu Kochana chodź do dziadzia zważysz się na wadze. A Marysia już miała tak, że 3 latka, i mówiła w tym okresie że jest już „duzia” – „włazi” mi dwoma nóżkami na wagę!!! Pytam spokojnie, Marysiu jesteś pewna, wchodzi się dwoma nóżkami na wagę? Kochane dziecko stoi i patrzy… patrzy na dziadka i sobie myśli – to na co Ty dziadku jesteś chory???

No i dochodzi do spotkania z jednym z „dyrektorów” a, że sprawa pilna, Regulamin trzeba uzgodnić, a Bardziński się upiera, że punkt o wadze musi być w Regulaminie, w związku z tym spotkanie odbywa się w szerokim gronie pracowników zakładu tak  z 12 osób. No i oczywiście przywitanie przez „pana dyrektora”. „Witam wszystkich, panowie będziemy tu siedzieli choćby do wieczora, ale sprawę musimy dzisiaj rozwiązać”. I tak żeby było delikatniej młóci tym jęzorem, młóci i tak po 5 minutach wyrzuca „i to ja się zdecydowałem i rekomendowałem tego „pana”, aby robił nam Regulamin i co nam teraz ten „Pan” wyczynia???”. No to ja grzecznie pytam, bo już nie wiedziałem? „Czy to o mnie chodzi „panu dyrektorowi?”. „Tak, tak to pana wina! Uniesionym głosem odpowiada dyrektor”. Więc ja delikatnie pamiętając rady Pana Doktora i Pana Daniela, mówię – „proszę nie podnosić na mnie głosu, bo pana opuszczę…”. No ale dyrektor rozpędzony jak w pierwszym akapicie lokomotywa, jedzie dalej, pracownicy jak policjanci osłaniający przejazd patrzą co z tego wyniknie??? Wynika, och wynika – Bardziński, mówi – „Przepraszam serdecznie wszystkich Państwa zebranych tutaj do dzisiejszego wieczora, a może i dłużej… nie przepraszam „pana dyrektora” ale muszę Państwa opuścić, bo nikt po mnie nie będzie krzyczał. Dziękuję, do widzenia”.

Jak skończyła się ta historia. Nie, nie, Bardziński mściwy nie jest. Na drugi dzień u mnie w biurze spotkałem się z trzema pracownikami tego zakładu, oczywiście bez pana dyrektora. Ustaliliśmy, że wpis w Regulaminie będzie się w sprawie wagi odwoływał do „Instrukcji dokonywania ważenia na zakładowej wadze kolejowej”. Przygotowałem tą Instrukcję i jej proponowaną treść , odwołując się do rzeczywistych parametrów wagi zakładowej w pozostałych przypadkach Instrukcja rekomendowała ważenie na innych legalizowanych wagach kolejowych poza zakładem. Trochę się pośmialiśmy, pożartowaliśmy, złożyłem moim Gościom wyrazy współczucia bo ja nie muszę z takimi „fachowcami” jak „pan dyrektor” pracować i się pożegnaliśmy. Jak było dalej? Niestety, dla Zakładu przyszło ponieść trochę dodatkowych kosztów, wagony były ważone na bocznicy obok, a za pół roku wybudowano nową wagę, która waży „wszystkie” wagony naraz, to znaczy, wyjaśnię „panu dyrektorowi”: – skład taboru wagonów ciągnie prędkością jednostajną i wolno – lokomotywa, urządzenia elektroniczne wagi zapisują wyniki i fertig!!! My możemy siedzieć przy Wigilijnym stole, (niestety maszynista i drużyna manewrowa nie siedzą przy Wigilijnym stole) a skład wagonów będzie zważony!!!

Wszystkim Państwu, panu również, „panie dyrektorze” i również tym co krzykiem szukają usprawiedliwienia swojej niewiedzy lub może jej nadmiaru ( – nie wiem, nie wiem skąd to się bierze), życzę przede wszystkim Spokojnych, Radosnych Świąt Bożego Narodzenia niech one upłyną też nad zastanowieniem, żebyśmy byli lepsi, coraz lepsi, żebyśmy nie szukali WOLNOŚCI dopiero wtedy gdy nas ktoś ustawi na torach, „jedźmy” wolni swoją lokomotywą z doczepionym sumieniem, dobrocią, zrozumieniem po wszystkich torach: POLSKI, EUROPY I ŚWIATA.

Materiał zdjęciowy bez komentarza – tylko małe wyjaśnienie – zdjęcia robiłem wczoraj (23.12.2017 r.) w jednej i tej samej miejscowości w różnicy czasu około 1 godziny we wzajemnej odległości około 5 kilometrów.

Witold Bardziński