Blog Witolda Bardzińskiego – przejazdy kolejowo-drogowe w Zarządzie użytkownika bocznicy.
Dodane 14 stycznia 2018 przez Witold BardzińskiJeżeli mamy nawet kilka czy kilkanaście przejazdów kolejowo-drogowych na terenie naszego zakładu to nie ma takiego wielkiego problemu, ale wystarczy, że mamy taki jeden przejazd w drodze publicznej musimy się liczyć z wiecznymi problemami. Jak je rozwiązać?
Więc na początek, Bardziński Wam Szanowni Państwo nie pomoże, może jedynie wskazać kilka przykładów, które mogą okazać się przydatne, ale nie znajdzie terapeutycznego rozwiązania żebyście Państwo mogli spokojnie w nocy spać, bo na przejeździe się nic nie wydarzy! Zawsze znajdzie się jakiś oszołom, tak nazywać należy te osoby, które czasami „bez trzymanki” tzn. bez nogi na hamulcu a z nadepniętą do maksimum na nogę gazie wjedzie w przejeżdżający przejazdem pociąg! Jak na jego drodze staną zamknięte rogatki – to je połamie, jak zauważy półrogatki – to je ominie, a jak ruchem kieruje uprawniony pracownik (uprawnienia WORD – nie mylić z Wordem za pomocą którego piszemy „na komputerze” – tylko są to uprawnienia do kierowania ruchem drogowym Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego) to czasami uda się temu pracownikowi odskoczyć przed pędzącym samochodem… Podobnie jak amerykańscy policjanci w scenie finałowej filmu „Znikający punkt” w której to pędził białym Dodg’em Challengerem 440 R/T – gościu o nazwisku Kowalski. Wiadomo polski akcent w amerykańskim filmie w takiej sytuacji musiał być a w postać Kowalskiego wcielił się nikt inny tylko sam Barry Newman… Niestety nasz „Kowalski” ginie… ale przynajmniej pokazał amerykańskim braciom i siostrom co to znaczy wolność w pełnym słowa tego znaczeniu, no i poczuł ten „wiatr we włosach”. No dosyć tych przykładów bo jest ich tyle, że jakby ktoś nakręcił film o wypadkach na przejazdach to widzowie mieliby co oglądać nawet przez kilka dni, czasami naprawdę horror, którego nawet amerykańscy reżyserzy by nie wymyślili.
Czemu się tak rozpisałem na wstępie? Ano, że pewne spostrzeżenia przychodzą w wieku późniejszym załóżmy w takim jak np. ja, w młodości „Kowalskim” może nie byłem, ale to chyba tylko dlatego, że nie miałem samochodu a tylko rower, a teraz jak tylko widzę w lusterkach, że komuś się bardzo śpieszy… to jedź, jedź bracie czy czasami nawet siostro – obyście tylko jakiegoś nieszczęścia nie narobili…
Dawniej (czyli tak do połowy listopada 2015 roku) za wszystkie przejazdy „publiczne” odpowiadały wspólnie – miasto, gmina, policja, PKP PLK no i ktoś z bocznicy. Komisja ta nadawała dla przejazdu kategorię i ustalała sposób zabezpieczenia itd., itp. Zmieniło to Rozporządzenie Ministra Infrastruktury i Rozwoju z dnia 20 października 2015 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać skrzyżowania linii kolejowych oraz bocznic kolejowych z drogami i ich usytuowanie (Dz.U. 2015 poz. 1744) w którym to zgodnie z §3 ust. 17 to MY czyli użytkownik bocznicy kolejowej jesteśmy zarządcą kolei i zgodnie z §13 ust. 1 to MY ustalamy kategorię przejazdu kolejowo-drogowego lub przejścia oraz określamy sposób jego zabezpieczenia. Też w związku z tym ponosimy odpowiedzialność nie tylko za bezpieczeństwo ale również za stan techniczny. Żeby nie przynudzać to MY możemy jeszcze dokonać zmian w kategorii przejazdu i to MY mamy obowiązek opracowania jako zarządca przejazdu metryki przejazdu i dostarczamy ją do zarządcy drogi, który ma obowiązek wypełnić w nim rubryki jego dotyczące w tym podać nam natężenie ruchu drogowego.
I po tym miłym wstępie do rzeczy. Jedna z bocznic kolejowych ma taki przejazd, od lat, przejazd kat. D i sposobem jego zabezpieczenia jest zatrzymywanie ruchu drogowego przez uprawnionych pracowników. Jak to się fizycznie odbywa. Otóż jeden z pracowników „ochrony” zakładu posiadający ww. uprawnienia idzie na przejazd przy „okazji” otwierając i bardzo ważne – zabezpiecza bramę kolejową przed zamknięciem podczas przejazdu taboru. Przybywa na przejazd oczekuje na przyjazd pociągu. Pociąg po przybyciu staje przed przejazdem, do pracownika zakładu podchodzi ustawiacz, który również ma ww. uprawnienia, witają się… rozmawiają co słychać?… a że są kibicami drużyn z różnych miast wprawdzie nie zbyt odległych, ale blisko siebie w tabeli (nie piszę czy ekstraklasy czy z ligi, aby my „zagorzali kibice” nie zrobili za darmo masażu buziuchny) wreszcie biorą się poważnie do roboty! Gdy pracownicy widzą, że można wejść bezpiecznie na drogę, wchodzą każdy zabezpieczając ruch z jednej ze stron (jeden z prawej strony drugi z lewej) widząc nadjeżdżające pojazdy zatrzymują te pojazdy. Gdyby zauważyli w dali jadące „na bombach” pojazdy uprzywilejowane lub słyszeli dźwięk ich „syren” to przepuszczają te pojazdy. Widząc, że ruch jest zatrzymany ustawiacz daje sygnał maszyniście zezwalający do wjazdu na przejazd. W drodze powrotnej analogicznie. Tak, że w miarę bezpiecznie nie powinno dojść do jakiegoś nieszczęścia, Pan Piotr powinien spać spokojnie (serdecznie pozdrawiam Panie Piotrze i Panie Krzysztofie również).
Jednak Panu Piotrowi i Krzysztofowi coś spać nie daje. Już raz mieli „nocne ćwiczenia” i to nie w ramach wojsk OTK!!! W nocy zadzwonili do Pana Piotra z centrum zarządzania kryzysowego! W Waszym przejeździe jest uszkodzona płyta przejazdowa, zagraża to bezpieczeństwu ruchu drogowego, jest tam obecnie Policja, kieruje ruchem… Proszę jak najszybciej udać się na miejsce przejazdu i przywrócić przejazd do bezpiecznego przejazdu samochodów!!! Pan Piotr zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji bo z Prawnikami ma do czynienia nie tylko w pracy zawodowej ale też… nie będę się rozpisywał, bo ktoś jeszcze domyśli kto jest prawnikiem w bliskim otoczeniu Pana Piotra i przyjdzie nie żeby pomóc Panu Piotrowi w problemach z przejazdem, ale żeby pomógł mu wypełnić PIT za 2017 rok. Reasumując Pan Piotr może nie wskoczył do swego białego Dodg’a Challengera 440 R/T, ale coś podobnego i udał się na miejsce straceń. A na miejscu wyziębiony Pan Policjant z miłością na Pana Piotra nie patrzy, tylko nakazuje, aby jak najszybciej posprzątał ten (dom uciech), bo on kończy już niedługo służbę i chce wracać do domu. Nie mylić z tym domem w nawiasach ale do takiego normalnego, jak w filmie „Perła w koronie”, żona podaje ciepły obiad (po obiedzie jak dzieci już nie patrzą – deser) no a bajtel daje ojcu ciepłe kapcie, a potem któryś z bajtli buchnął karminadla…
Pomimo wczesnego ranka tak około 4.45 (znowu ta godzina) Pan Piotr telefonuje do Pana Roberta (pochwalę się „mojego” wychowanka) i mówi w czym problem. Że Pan Robert mieszka niedaleko, za chwilę jest z podstawowym sprzętem używanym na torach, tj, brecha i zestaw młotków od 5 kg wzwyż trochę łopaty, kilofa też jest no i możemy kręcić dalej film: Policjant wywija rękami kierując ruchem, a Pan Robert wymienionym sprzętem nasuwa płytę (niestety w 2 kawałkach) na miejsce. Policjant mówi, że na razie to tak może być, ale żeby tą płytę wymienić jak najszybciej, bo drugi raz jeździć by kierować ruchem nie będzie, tylko zamknie drogę!!! No i wtedy odsłońmy rąbka tajemnicy, górnicy nie zdążą do pracy i nie dosyć, że tego węgla brakuje, pisałem o tym wcześniej, braknie go jeszcze więcej. No, ale od czego jest Pan Robert!!! Jego pracownicy już też dawno nie śpią, pojechali na „zaprzyjaźnioną” bocznicę, targają prawie nieśmiganą płytę i prawie w samo południe dzwoni Pan Robert do Pana Piotra – sytuacja opanowana! Na jak długo??? Tego nikt nie wie…
I tak było od roku 2005 do tego roku. Miasto postanowiło zmodernizować ulicę w której jest przejazd i w ramach tej modernizacji „dać” nowy przejazd. Dziękuję uprzejmie za zaufanie, że wybrano przejazd przeze mnie polecany z Wolbromia. Nie tani przejazd, bo sam materiał wychodzi 10 000 za metr bieżący, przy płytach betonowych zapłacono by za 1 metr około 1 000 zł tak, że różnica olbrzymia. Ale proszę Państwa zakup płyt jeszcze sprawy nie rozwiązuje, trzeba je ułożyć. I tutaj może się doczekacie Państwo nagrody, szczególnie Pan Leszek, którego czeka podobna wymiana – mojej porady. Prace należy zacząć od przygotowania toru pod ułożenie przejazdu. W przejeździe typu Wolbromskiego są przygotowane specjalne miejsca na „wystające” z toru, śruby stopowe, stąd podkłady muszą być dokładnie umiejscowione w tych miejscach, żeby było idealne pasowanie wycięć w płytach na śruby stopowe. Dalsza porada tor należy bardzo dobrze podbić, najlepiej „Plasserem” zapewni nam to bardzo dobrą stabilizację toru i jego położenie w planie i profilu, unikniemy tym samym nie tylko kolejnego podbicia w niedługim czasie po wznowieniu ruchu pociągów, ale też ponownego demontażu i montażu przejazdu, a co za tym idzie zamknięć drogi!! Uwaga zmierzmy sobie długość przejazdu w osi toru, a nie jak opiszę dalej wykonawca zmierzył sobie po prostej, a tor był w łuku i brakło nieszczęśnikom przeszło 2 metry i na chodnik nowego przejazdu nie starczyło było trzeba się ratować dostawką w postaci płyt przejazdowych.
Skąd Bardziński taki mądry? Ano stąd że był dzisiaj na świeżym jeszcze przejeździe gdzie usłyszał. „Panie Witoldzie, przejechałem się na tym przejeździe… przekroczony termin oddania drogi, tak ze 30 tysiaków dopłacę za objazdy autobusów (przewoźnik traci klientów) to są straty do dziś, a jeszcze się tu trochę „pomęczę” tak, że znowu dojdzie z 50 tysiaków. No bo było tak, najpierw wylaliśmy asfalt do poziomu górnej części główki szyny, przyszedł przejazd, wycięliśmy asfalt, no i się okazało, że przejazd „nie pasuje na podkłady”. No to przesunęliśmy podkłady i podbiliśmy tor. No i się okazało, że tor poszedł nam do góry o 5 centymetrów i teraz musimy z dwóch stron drogi sfrezować asfalt na długości 2 razy po 10 metrów i go „nadlać’ do przejazdu. W mieście afera, że taki drogi przejazd… itd.
Nie będę Państwu dalej opisywał i tłumaczył całych kulisów. Na co chciałbym zwrócić uwagę, to głupia oszczędność. Przecież jak ktoś buduje drogi kołowe to nie znaczy, że droga kolejowa jest to samo! Pamiętacie Państwo niedawno pisałem o zdarzeniu gdzie pociąg uderzył w pracującą na poboczu koparkę, to zdarzenie miało ciąg dalszy, lokomotywy która bez obsługi zwiedzała okolice… Tu też podobnie, żadnej informacji do zarządcy bocznicy, że pracujemy w obrębie toru i na nim, dopiero jak poszły odpowiednie pisma do Miasta, zaraz został wykonany regulamin tymczasowy prowadzenia ruch pociągów podczas wykonywania robót (pozdrawiam Marian) i wprowadzono trochę pomyślunku, szczególnie, że poproszono Pana Roberta o pomoc…
Pytany dzisiaj o wrażenia z wykonania montażu przejazdu, powiedziałem, że szału nie widzę na „nasze warunki” może być, w Niemczech czy Austrii kolego miałbyś problemy nawet z przekroczeniem tolerancji o 1 mm. Tylko akurat w żadnym z tych krajów, żadna firma nie pozwoliłaby sobie prowadzić takie roboty bez znajomości branży kolejowej bo to się po prostu nie opłaca. Bo gdybyś kolego tak od początku zatrudnił sobie gościa co ma pojęcie o takich robotach i załóżmy dał mu nawet ze 3 – 5 tys, to byś dzisiaj nie płakał, że musisz dopłacić do roboty tak z 80 tysiaków, a jeszcze asfalt, frezowanie nowego asfaltu, nerwy… po co?
Pan Piotr po tej zerwanej nocy pomyślał… no i dzisiaj zatrudnia Pana Roberta, a też walnę z grubej rury, zatrudnia mnie… może nie po to żebyśmy śpiewali kolędy, kołysanki… lulajże… ale po to właśnie, żeby dmuchać na zimne, pilnować terminów, aktualizować Regulamin, przepisy, metrykę przejazdową a nawet napisać do Miasta pismo:
„… – Technologia wykonywanych prac (w przejeździe kolejowym) polegała między innymi na przesunięciu z istniejącej zabudowy kolejowych podkładów drewnianych. Przesunięcie to może spowodować po podjęciu eksploatacji toru nieprawidłowości w położeniu toru w planie i profilu. Sytuacja ta wymagać będzie dokonania regulacji toru do prawidłowych wartości a wykonywanie zakresu tych prac będzie związane z demontażem przejazdu oraz jego ponowną zabudową po wykonaniu prac naprawczych.
W związku z powyższym prosimy o wykonanie po wykonaniu prac, przed podjęciem „kolejowej” eksploatacji przejazdu dokonania pomiaru geodezyjnego toru – w planie i profilu, wykonanego przez uprawnionego geodetę i przedłożeniu tych pomiarów Zarządcy przejazdu (nazwa firmy Pana Piotra).
W przypadku przekroczenia tolerancji pomiarów położenia toru w przejeździe zagrażającego bezpieczeństwu ruchu kolejowego Zarządca przejazdu (nazwa firmy) wystąpi do Państwa o dokonanie właściwej naprawy w ramach naprawy gwarancyjnej”.
Co znaczy po krótce powyższe pismo? Ano, że jak coś się stanie „z przejazdem” centrum zarządzania kryzysowego zatelefonuje do wykonawcy przejazdu, on zadzwoni do Pana Roberta z prośbą o pomoc, potem telefon do mnie czy przejazd po naprawie jest ok i znowu posłucham, „Panie Witoldzie znowu dopłaciłem do tego przejazdu”…itd., itp.
Mam nadzieję, że tak nie będzie.
Dużo zdrówka, życzy: Witold Bardziński