Blog Witolda Bardzińskiego – Pociągiem na wakacje.

Dodane 1 lipca 2018 przez Witold Bardziński

Mamy wakacje czemu nie ruszyć pociągiem!!! Wiatr we włosach, łzy w oczach z gryzącego dymu parowozu…, czy łzy za kimś??? Tak było… A jak jest, warto spróbować wyjazdu pociągiem, zostawić kluczki z auta w domu bo w  Polsce na drogach ginie codziennie 8 osób! Stąd rower też bym radził zostawić, bo z Gliwic do Gdańska trochę się napocimy a to też nie wiadomo czy ze zmęczenia czy ze strachu.

Szanowni Państwo, a też czas, pociągiem z Gliwic wyjedziemy o 6:22 a przyjedziemy o 12:11 czyli 5 godzin 49 minut. Mamy autostrady ale autem bez przerw na kawkę powinniśmy pokonać ten dystans (wyliczenia na podstawie mapy Google) w 5 godzin i 1 minutę, motorem chyba jeszcze szybciej, ale uważam, że w tych przypadkach mówimy o tej „Autostradzie do nieba”. Ponieważ, każdy dzisiaj może sobie wybrać rodzaj lokomocji, bo ja wspominam o czasie przejazdu a nie o jego kosztach, w dzisiejszym blogu chciałbym trochę powspominać, jak to się jeździło dawniej…

W szczególności wyrył mi się w pamięci rok 1974 nie tylko ze względu, że Polska grała wówczas w Mistrzostwach Świata w Piłce nożnej i zajęła 3 miejsce – gdyby nie ta woda i jak zwykle Niemcy??? Ale wracajmy do pociągu. Byłem wtedy jeszcze uczniem Technikum Kolejowego. A że rozpoczynały się wakacje trzeba było gdzieś wiadomo pojechać. Nie dawali wtedy 500+, ale chyba z małymi wyjątkami mieliśmy jak to w socjalizmie bywało wszystkiego po równo, czyli 90 kilka procent z nas dzieliło się równo „bidą”. Tak, że na wakacje jechało się zarobić! Bogdan kolega z klasy chciał sobie kupić magnetofon szpulowy ja myślałem o płytach gramofonowych dobrych zespołów, tak że marzenia wielkie i dziurawe kieszenie. Żeby zarobić zapisaliśmy się na „obóz pracy” w Ochotniczych Hufcach Pracy. Mieliśmy głównie z kolegami z Zabrza za zadanie remontować podziemia fortyfikacji miejskich w Gdańsku Grodzisko.

Stacja Gliwice czerwiec 1974. Na peron podstawiany jest pociąg tzw. wakacyjny do Gdańska. Na peronie trudno przejść, jak to wszystko ma się zmieścić w pociągu??? Jednak ja z Bogdanem mam pewną przewagę nad tymi ludźmi. Chodzimy przecież do kolejówki. Specjalne klucze do otwierania wagonów i przedziałów też mamy z sobą jako wyposażenie podstawowe. Pociąg powoli wtacza się na peron. Przeskakujemy z Bogdanem i też trochę innych „spryciarzy” z peronu na międzytorze. Jeszcze w ruchu wskakujemy na stopnie wagonów i otwieramy drzwi wejściowe. Szybko zajmujemy przedział zamykając go od środka. Otwieramy okno i przez nie do przedziału wchodzą nasi koledzy jadący na obóz. Na następnych stacjach tylko dobijanie kolejnych pasażerów, nie można nawet pomarzyć o miejscach siedzących, jak pasażerowie stali nawet w ubikacji. Jednak nie było tak, żeby była jakaś straszna znieczulica. Pamiętam, że zrobiliśmy miejsce kobiecie z dzieckiem, sami się zmieniając stojąc na korytarzu. Co „bardziński” zmyśla? Były przecież już wtedy wagony z rezerwowanymi miejscami, były wagony kuszetki. Owszem, owszem, były ale to kilka wagonów na cały skład i było takie miejsca zamawiać o wiele wcześniej i też wiadomo były o wiele droższe. A skąd miałem wiedzieć w kwietniu czy nawet maju, że będę jechał nad morze? Obóz załatwialiśmy tydzień przed wyjazdem. No i jakoś dojechaliśmy, wszyscy dojechaliśmy… dojechały nawet te osoby, które dla kurażu wypiły trochę za dużo alkoholu. Bo z paleniem papierosów nie było problemów, były wprawdzie przedziały dla niepalących, ale mało i mało też wtedy tego przestrzegano. Tak, że dojechaliśmy w oparach dymu papierosowego, odoru alkoholu wymieszanego z perfumami o nazwie dla kobiet „Być może” a dla mężczyzn „Brutal” czy nazwie „Wars”. O takiej samej nazwie były też wtedy wagony „restauracyjne” serwowano w nich wtedy głównie to co dzisiaj serwowane jest w pociągach w ramach bezpłatnego poczęstunku, to jest herbata i kawa. Herbata oczywiście bez cytryny (towar deficytowy) a kawa tzw. „plujka” człowiek pluł fusami z kawy, jak za dużo nie wypluł mógł prosić (oczywiście za dopłatą) o wrzątek. W tych „Warsach” wiadomo też nie było gdzie siedzieć, stało się i piło ewentualnie kolejną dolewkę do kawy. Piwo też bywało, ale było na nie mało kogo stać, kilka razy drożej jak w sklepie, chociaż w sklepie też piwo rzadko bywało, a co bywało??? Ocet i herbata Ulung.

Jednak jakoś depresji nie było, nie było, że stracisz pracę bo przyszedłeś „lekko” zawiany 1 promil alkoholu. Jednak trzeba jedno przyznać 5 % społeczeństwa nie piła alkoholu bo miała samochód!!! Bo dokładnie 95 % społeczeństwa wtedy go nie miała i mówiła o tych niepijących kierowcach miej więcej takie słowa –  „no wiesz, od kiedy ma auto to mu całkiem odbiło, wielki Pan teraz z niego się zrobił, ani się nie napije… szczerze z tobą nie pogada…na pewno kapuje”. No a nawet jak by Ciebie chciano wywalić z pracy za tak zwane pijaństwo to wtedy też był problem, bo dyrektor spotykał się z sekretarzem partii i przewodniczącym związków zawodowych na zakładzie no i było przeważnie tak: „Wiecie co towarzysze, no zdarzyło się naszemu koledze, może troszkę za dużo wypił… ale w sumie to solidny pracownik, ma dwoje dzieci na utrzymaniu, jego żona też u nas pracuje, rozmawialiśmy z nią i pytaliśmy czy mąż jest alkoholikiem i może go wysłać na leczenie odwykowe… to odpowiedziała: przecież każdy chłop pije! No i ma rację. Trzeba z kolegą porozmawiać, żeby może się ograniczył trochę i nie przychodził do pracy po pijaku… no to może na koniec Panowie po małym???”.

Ten temat zostawmy sobie do przemyślenia jak będziemy jechać pociągiem do Gdańska. Jak żyć w czasach gdy niby wszystko jest, a nie ma jednego – … Szczęścia!!! Czy to znaczy, że moje pokolenie określane przez niektórych jako „pokolenie nieudaczników” (niby to my jako ten pierwszy wyż demograficzny swoim wnukom zostawiamy długi a teraz przechodzimy na emerytury na które też nie zapracowaliśmy) przynajmniej jest szczęśliwe we wspomnieniach, stąd część dalsza nastąpi…

Dużo zdrówka no i tego Szczęścia w życiu, życzy: Witold Bardziński

Ps.

Wszystkie fotki z kolekcji Piotra Bardzińskiego – pracownika Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (wagonów) w Gliwicach.

Był czas na pracę, sport (piłkarze z Kolejarza Gliwice),  też fotka z wyjścia na pochód 1’- szo Majowy z przodu werblistki z Technikum Kolejowego Gliwice (serdecznie pozdrawiam koleżanki) orkiestra ZNTK Gliwice.