Blog Witolda Bardzińskiego – Fryderyk Chopin, Powstanie Warszawskie i „jakaś tam bocznica”.

Dodane 5 sierpnia 2018 przez Witold Bardziński

Czy ten temat nadaje się na wakacje? Chciałem, żeby na wakacje było trochę wesoło, ale czasami tak nie jest i chociaż bardzo byśmy się starali kłębiące się w głowie myśli zadają pytania – po co? Dlaczego? Co dalej? Ten dzień 1 sierpnia 2018 roku służył właśnie takim filozoficznym pytaniom.

Szanowni Państwo, jechałem pociągiem do Warszawy za oknem pogoda prześliczna, siedzę sobie w klimatyzowanym wagonie pociągu Pendolino, miła obsługa serwuje poczęstunki, a ja co jakiś czas zachwycając się pięknymi „obrazami” za okna wagonu” sięgam po aparat i robię zdjęcia. Pejzaże jak obrazy wychodzące spod pędzla najlepszych malarzy impresjonistów gdy pociąg pędzi 160 km/h, a w kadrze aparatu otrzymuję zatrzymany obraz jakby namalował go jeden z malarzy epoki romantyzmu. W głowie mam jednak inne myśli. Czy można zamknąć bocznicę, bo się miasto rozbudowuje? Czy można straszyć właściciela bocznicy, że jak będzie chciał mieć dalej bocznicę będzie musiał zapłacić wielomilionowe kwoty za jej przebudowę? A jak obecnie nie korzysta z bocznicy to w ogóle po co mu ona?

Zacznijmy od odpowiedzi na ostatnie pytanie. A i owszem. Obecnie nie korzysta. Jak kupował przeszło dwadzieścia lat temu zrujnowany zakład to bocznica ta była jednym z najważniejszych atutów tego zakupu. Zmodernizowano tory bocznicy wybudowano nowe hale, na torach zdawczo odbiorczych codziennie oczekiwało pełno wagonów, na rampach przy halach wrzał rozładunek i załadunek. Po paru latach zmienił się profil produkcji coraz mniej wykorzystywano bocznicę tak, że od 5 lat jest nieużytkowana bo nie wjeżdżają już na nią wagony. Ale jest ciągle dozorowana – jestem na tej bocznicy przynajmniej dwa razy w roku, dokonuję pomiarów, wykonuję protokół bo tak nakazuje Prawo Budowlane! Bocznica ma ważne Świadectwo bezpieczeństwa i stara się zawsze o jego przedłużenie. Po co? A bo może przyjść taki dzień, że kontrahent np., ze Szwecji powie – towar musi być dostarczany wagonami! I co? Odpowiemy, że nie mamy bocznicy? Że owszem będziemy dostarczać wagonami, ale pierw będziemy wozić samochodami do Piotrkowa tam przeładowywać na wagony… Za dużo wyjaśniania – dlaczego? Po prostu do niektórych krajów, szczególnie tych skandynawskich to nie jest żaden argument, kontrahent jest duży i poważny gdy ma swoją bocznicę. Ten przypadek nie jest odosobniony zarządzam jeszcze dwoma takimi bocznicami na których ruch jest samochodowy, ale akurat do Szwecji może się odbywać tylko wagonami i ten warunek jest zawarty w umowie – kontrahent musi mieć bocznicę!

Dlatego jak przyjeżdżam na nowoczesną stację do zakładu oddalonego o prawie 3 km idę na piechotę. Podziwiam piękno nowych budynków, nowych ulic z sąsiadującymi chodnikami i dwupasmowymi ścieżkami rowerowymi. Podziwiam nad tą ulicą piękne nowe 3 wiadukty. To na nich biegnie linia kolejowa. Na dwu z nich dwu torowa a na jednym z nich jednotorowa. Przechodzę pod tymi wiaduktami zaraz za nimi skrzyżowanie i koniec tych „piękności”. Wąska dwupasmowa jezdnia po której też poruszają się rowerzyści, z wąskim chodnikiem wykonanym z płyt które pamiętają erę Gierka i czynów partyjnych. Dochodzę do bocznicy. Gdyby nie warstwa rdzy na główkach szyn nikt by nie pomyślał, że na bocznicę nie wjeżdżają wagony. Bocznica ładnie utrzymana, wykoszona trawa za płotem widać połyskujące w świetle słońca nowoczesne hale zakładu. Rozmawiam z Panem Andrzejem. Powstają odpowiednie pisma tylko wiadomo sezon wakacyjny. Bocznica jest potrzebna!!!

Po to corocznie ponosimy nakłady, żeby jak będzie taka decyzja, wagony mogły wjechać na bocznicę w ciągu 30 dni. Rozważamy różne kwestie. Pan Andrzej mówi, że w tym roku już zastanawiano się nad uruchomieniem bocznicy dla kontrahenta zagranicznego, tylko na razie jedynym argumentem była ekonomia i to ona wygrała. Dziś… A jutro? Za miesiąc? Za rok? Gdy być może polityka naszego Państwa ukierunkuje się na ekologię na taką jak w krajach skandynawskich. Że nie obsługujemy transportu samochodowego! Że nie tylko jak teraz z pewnymi trudnościami, bo trzeba mieć specjalne zezwolenie na wjazd do centrów niektórych miast samochodami ciężarowymi, ale jak za niedługo nie będą wydawać w ogóle takich zezwoleń, albo poczekamy na takie zezwolenie 14 dni? Co wtedy? Stąd będziemy walczyć o to, żeby bocznica istniała!

Nie zgadzam się z panem, panie projektancie!!! Z którym rozmawiałem telefonicznie, że poniesiemy wielomilionowe koszty z przebudową linii kolejowej do naszej bocznicy! Bo jest przeszkodą w nowobudowanej arterii ulicznej z dwoma pasami w każdym kierunku, szerokimi chodnikami i dwoma pasami ścieżek rowerowych. Przecież się da!!! Jak to może być? W połowie drogi od dworca do bocznicy się da, a w drugiej połowie drogi już nie można zastosować rozwiązań na miarę XXI wieku, bo są drogie? A jeszcze straszyć wielomilionowymi nakładami!

Oj, oj nieładnie, bardzo nieładnie panie projektancie tak straszyć! Stąd wykonałem jeszcze kilka telefonów i nie ma pan racji panie projektancie! Nie będę się chwalił, z kim i o czym rozmawiałem (Pani Alicjo, pozdrawiam bardzo serdecznie) nie będę otwierał talii naszych kart. Decyzja jest jedna – Będziemy walczyć o to, żeby  „nasza” bocznica istniała dalej!!! Żeby nawet jak nie dziś ale kiedyś przyniosła korzyść użytkownikowi bocznicy. A nam wszystkim? Nam wszystkim pokazać, że nam zależy na ochronie środowiska, że Warszawa się zmienia na korzyść nie tylko jej mieszkańców, ale że jest wzorem dla pozostałych miast i miasteczek w całej Polsce!!!

Skąd ten nastrój. Nie wiem czy przypadek to sprawił, ale po rozmowach mam trochę czasu ruszam więc „swoim szlakiem”, którędy kiedyś chodziłem na Uczelnię Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina. Moje przemyślenia nad muzyką Fryderyka, przerywa poruszająca się w Śródmieściu grupa harcerzy wśród niej na wózku Powstaniec Warszawski wskazuje laską którędy biegł w swej Patriotycznej Walce. Tym „szlakiem” zaraz biegnie inscenizujący przebieg Powstania, 14 letni chłopiec z karabinem… Zanim zaczną się Państwowe uroczystości o godz. 17 mój trochę opóźniony pociąg wyruszy z Warszawy.

Ja natomiast myślę – Kto wygra? Bocznica? Czy projektant? Który z nas być może za parę lat weźmie wnuka na spacer i wskaże mu laską – przebieg „bitwy”?

Cdn.

Dużo zdrówka życzy: Witold Bardziński

Foto i z kolekcji – „Obrazy za okien wagonu” –  Witold Bardziński – Warszawa: 01 sierpnia 2018 r.

cdn.